niedziela, 12 czerwca 2011

O Liverdun, królu Stanisławie i magdalenkach

Zanim przeprowadziliśmy się do Lotaryngii, tkwiłam w mylnym przekonaniu, że to jeden z najmniej ciekawych turystycznie regionów Francji. Ale tak to już jest, że większości obcokrajowców wydaje się, że Francja to tylko Paryż i Lazurowe Wybrzeże. Jeżeli zaś chodzi o samą Lotaryngię, to w ogólnych przewodnikach znajdziemy niewiele informacji na jej temat, kilka zdań o Nancy, być może jeszcze Metz czy art nouveau... Nawet Francuzom Lorraine kojarzy się głównie z przemysłem i kopalniami. Z tym większą przyjemnością odkrywam tu nowe, zaskakujące, niezwykłe i piękne miejsca.
Takim miejscem jest z pewnością Liverdun, w języku Gallów "twierdza na wzgórzu", średniowieczne miasteczko położone zaledwie 15 km od Nancy. Mam ogromną słabość do wszystkiego co średniowieczne, więc wizyta w miejscu, gdzie na każdym kroku widać jego ślady sprawiła mi niesamowitą przyjemność.  To jedno z takich miejsc, gdzie czujesz jakby czas płynął inaczej, gdzie zapominasz o otaczającym miesteczko świecie, tak jakby był bardzo daleko...Z resztą zobaczcie sami!






































Kulinarną specjalnością Liverdun są magdalenki czyli madeleines. Te małe, proste ciasteczka w kształcie muszelek stały się sławne na całym świecie dzięki Marcelowi Proustowi i jego szczególnym odczuciom, kiedy smakował je zamoczone w herbacie. Madeleines to prawdziwy ambasador Lotaryngii w świecie słodyczy. Legenda głosi, że swoją popularność zawdzięczają naszemu Stanisławowi Leszczyńskiemu, który po utracie tronu i wygnaniu z Polski, w ramach odszkodowania otrzymał księstwo Lotaryngii. Podobno podczas przygotowań do uroczystej kolacji saucier i patisier wdali się w spór, który zakończył się opuszczeniem kuchni przez tego drugiego. Król Stanisław wpadł w rozpacz, no bo jakże mógł przyjąć gości bez deseru! Wybawiła go pokojówka, która zaproponowała, że upiecze ciasteczka według przepisu swojej babki. Oczywiście, wszystkim bardzo smakowały, dziewczyna nie potrafiła jednak podać ich nazwy. Król zapytał ją zatem skąd pochodzi i jak ma na imię. Odpowiedziała, że nazywa się Magdalena, a urodziła się w Commercy. I od tamtej chwili ciasteczka nazywano magdalenkami i do dziś (obok tych z Liverdun) najsławniejsze są Madeleines de Commercy. Są oczywiście jeszcze inne wersje historii powstania magdalenek, ale ta podoba mi zdecydowanie najbardziej:)




2 komentarze:

  1. Śliczne widoki - również uwielbiam średniowieczne zabytki, a zwłaszcza gotyckie katedry (np. St. Lazare w Autun). A takiej interesującej historii powstania nazwy ciasteczek jeszcze nie słyszałam:) Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  2. och, wspaniałe zdjęcia!
    piękna mieścina. chciałabym się tam przenieśc. w trymiga!

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...