ależ zrobiłam dzisiaj pyszny obiad...i do tego sama go wymyśliłam! Nic wyrafinowanego, ale efekt moich improwizacji usatysfakcjonował zarówno mnie jak i delikatne podniebienie M. Jak zwykle w moim wypadku trzymałam się twardo zasady "minimum wysiłku-maksimum satysfakcji":) Zdjęcie za to bardzo nędzne, aż wstyd zamieszczać...ale byliśmy naprawdę głodni:)
Wzięłam co miałam, czyli:
1 cebulę
małą puszkę mleczka kokosowego (180 ml)
2 ząbki czosnku
łyżkę świeżo startego imbiru
400 gr krewetek
sezam
oliwę z oliwek
i przyprawy:
1 łyżkę curry
1 łyżeczkę chilli
pieprz i sól do smaku
A potem:
poddusiłam ok 5 minut posiekaną cebulę na rozgrzanej oliwie, dodałam imbir, posiekany czosnek, resztę przypraw. Porządnie zamieszałam i chwilkę potrzymałam na patelni. Dodałam mleczko, zamieszałam i na małym ogniu gotowałam kolejne 5 minut. W między czasie rozmrożone krewetki obtoczyłam w sezamie i podsmażyłam z obu stron na oliwie z oliwek (ok 3 minuty). Dodałam podsmażone krewetki do sosu, zamieszałam, potrzymałam minutkę na ogniu i voila-gotowe!
Podałam z ryżem jaśminowym. Pycha!
krewetki w takim towarzystwie to same smakołyki!
OdpowiedzUsuńwłasne improwizacje zwykle wychodzą najpyszniejsze :-)
OdpowiedzUsuń