To też kokosanki, za którymi mój Sernikożerca wprost szaleje. Niedługo z Sernikożercy stanie się Kokosankożercą...
Inspiracją do ich wykonania był przepis Davida Lebovitza i białka jajek, które nie mogły się zmarnować. Przepis Lebovitza trochę zmieniłam, ufając swojej intuicji.
Ciastka mają naprawdę wspaniałą konsystencję, są chrupkie na zewnątrz, miękkie w środku, nie są za słodkie, polewa z ciemnej czekolady wspaniale uzupełnia ich smak.
Kokosanki z polewą czekoladową.
Składniki na ok. 20 małych ciasteczek
- 1,5 szklanki wiórków kokosowych
- 4 białka
- 0,5 szklanki mielonych migdałów
- 2 płaskie łyżki mąki
- 3/4 szklanki cukru pudru
- 1/4 łyżeczki soli
- kilka kropel ekstraktu z wanilii
- 60 g ciemniej czekolady dobrej jakości
Wymieszaj w garnku wiórki kokosowe, mąkę, cukier, białka, mielone migdały i sól. Postaw na słabym ogniu i trzymaj na nim, mieszając, tak długo, aż masa zacznie się przypalać. Wtedy zdejmij z ognia, dodaj ekstrakt z wanilii i odstaw do wystygnięcia.
Piekarnik nagrzej do 180 stopni C. Blachę wyłóż papierem do pieczenia. Z masy utwórz niewielkie okrągłe ciasteczka, ok. 2-2,5 cm. Zachowaj odstępy. Piecz ok 20-25 minut, aż staną się złote.
Kiedy kokosanki wystygną możesz przygotować polewę. Czekoladę rozpuść w kąpieli wodnej (lub ewentualnie w mikrofalówce). Zatapiaj w niej do połowy każde ciastko, odkładając je na deskę wyłożoną papierem do pieczenia. Odstaw do czasu aż czekolada zastygnie.
A na koniec kilka zdjęć z Lunéville, niewielkiego miasta niedaleko Nancy. Znane jest głównie z tego, że znajduje się w nim zamek, który niegdyś był siedzibą Stanisława Leszczyńskiego. Królowi Polski bardzo ponoć spodobały się ogrody zamkowe przywodzące na myśl Wersal. Zamek jest w ciągłym remoncie, niedawno ucierpiał po raz kolejny z powodu pożaru. Było ich już w sumie sześć. Ci, którzy lubią tajemnicze historie mówią, że to wina klątwy. Każdy z pożarów miał miejsce na początku stycznia, w dziwnych okolicznościach. Do tego jeszcze pożary kojarzone są ze śmiercią samego Stanisława, który zmarł w wyniku oparzeń, jego strój zapalił się od iskry z kominka.
Lunéville odwiedziłam już dwukrotnie. Latem ogród wokół zamku jest pełen życia, z tryskającymi fontannami i turystami z aparatami fotograficznymi zawieszonymi na szyi.
Późną jesienią, atmosfera jest zupełnie inna...

Kokosanek z czekolada jeszcze nie jadlam ;P Muszą byc pyszne;)
OdpowiedzUsuńkokosowe szczęście brzmi przepysznie.
OdpowiedzUsuńpodobają mi się te jesienne obrazki.
OdpowiedzUsuńtak to z kokosankami jest.. każdy je zna i w zasadzie każdy inne :-) następnym razem, gdy je będę piekła- chętnie skorzystam z tej receptury i obleję je czekoladą.
Pamiętam, że bardzo lubiłam kokosanki jak byłam mała:) Te wyglądają cudnie:)
OdpowiedzUsuńChyba wolę jesienne pustki w parkach. Trochę nostalgii, ale więcej przestrzeni. Kokosanki super. Teraz kokos, czekolada i ser w jednym- oszczędzaj upodobania Sernikożercy :)
OdpowiedzUsuńWyglądają bosko!! :)
OdpowiedzUsuńwyglądają bosko...
OdpowiedzUsuńLubię kokosanki, tajemnicze historie i mroczne tajemnice też :)
OdpowiedzUsuńMmm, muszą być pyszne!!!
OdpowiedzUsuń